Nastały takie czasy, kiedy przed każdym odpaleniem serwisu informacyjnego w internecie albo kanału informacyjnego w telewizji, zapala się z tyłu głowy lampka ostrzegawcza: czy tym razem pojawi się jakiś migający na czerwono nagłówek, breaking news? Miniony tydzień w Polsce (bo przecież nie tylko w Gdańsku) wyczerpał chyba wszystkie czerwone nagłówki na najbliższe trzy do pięciu lat. Albo przynajmniej można mieć taką nieco naiwną nadzieję. Ale ja mam dla Państwa jeszcze jedną “łamiącą wiadomość”: istnieje możliwość teleportacjii! Ze świata jaskrawych tytułów do zielonej krainy łagodności Bobolobo Handicraft. Pozytywne emocje i ekstremalnie przyjemne doznania estetyczne są w pakiecie!
Właściwie, żeby dać wyraz temu, jak kojąco działa taka teleportacja, nie powinnam już napisać ani jednego słowa więcej, wystarczyłaby seria zdjęć. Ale nie, trzeba na każdej płaszczyźnie, także werbalnej, pokazać to, jakim magicznym wynalazkiem może być rękodzieło. Pani Patrycja, która jest sercem, duszą i dłońmi (!) Bobolobo Handicraft, filcuje. Filcuje na sucho. Bardzo sucho to brzmi, nieprawdaż? Filcuje na sucho i to z igłą w dłoni! Aż przechodzą dreszcze! Tymczasem wełna w rękach autorki tego świata, do którego Was dziś z pełnym przekonaniem zapraszam, zamienia się w leśne zwierzątka, małe postaci, domowych pupili - mięciutkie figurki przepełnione tak ciepłą energią, taką delikatnością, że chciałoby się zawiązać na długim sękatym kiju mały czerwony tobołek i ruszyć w drogę, by ten świat odnaleźć, doświadczyć całym sobą. Tylko ostrożnie! żeby go nie naruszyć, nie przytłoczyć, nie spłoszyć żadnego z tych stworzonek patrzących maleńkimi oczkami, z trudnym do opisania dobrem wymalowanym na kosmatych pyszczkach. Tak! wciąż mowa o wełnianych maskotkach, sama nie mogę w to uwierzyć! Wracając do naszego nagłówka: prawdziwie czarodziejski świat Bobolobo Handicraft jest receptą na teleportację. Jeśli bowiem faktycznie szukacie oderwania na chwilę od codzienności, możecie sobie własnoręcznie stworzyć alternatywną rzeczywistość lub zwyczajnie oderwać myśli koncentrując się na bujnym procesie twórczym.
Drodzy czytelnicy, nie czujcie się jednak onieśmieleni talentem, którym Bobolobo ocieka. Cały urok rękodzieła polega na tym, że nie ma dwóch jednakowych rzeczy. Jak nie ma dwóch kucharzy, którzy byliby w stanie stworzyć dwa identyczne dania, tak nie ma pary rękodzielników, którzy mogliby zmajstrować dwa jednakowe przedmioty. Możliwości jest zatem… 1, 2, 3… tyle, ilu jest ludzi! Jeśli ktoś z Was miałby ochotę podszkolić się w technice suchego filcowania, obiło mi się o uszy, że Pani Patrycja planuje podzielić się swoją wiedzą i umiejętnościami, organizując warsztaty (Krakowie, ty szczęściarzu!). W tej sprawie musicie się już kontaktować z nią bezpośrednio :) Ja zachęcam niezmiennie do czerpania inspiracji, szukania swoich technik. Podejmowania prób tworzenia, nie przejmowania się nieudanymi działaniami. Jeśli suche filcowanie to nie to, może macie komplet dłoni stworzony idealnie do pewnego trzymania dłuta? A może piły mechanicznej albo spawarki? O_O Są jeszcze szydełko, kordonek, glina, tworzyć można nawet ze starych gazet (sic!). Do dzieła!
Autor: admin