Kanapa jak nowa

2018-02-27
# upcycling# tkanina dot# szary# tapicerowanie# drugie życie# kanapa Kanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcieKanapa jak nowa - zdjęcie

Ta kanapa dzielnie znosiła trudy życia. Musiała pogodzić się z tym, że żyć będzie pod jednym dachem z dwoma kotami, uzbrojonymi w pełen garnitur ostrych pazurów, z psem, który po spacerze musi gdzieś odpocząć, a wreszcie z dwójką dzieci! Dzieci, kaszki, soczki, jogurty, masło czy margaryna, cholesterol zły czy dobry… Pojawiło się pytanie, kanapę zutylizować, czy spróbować nadać jej nowe życie. Tyle razem z nami przeżyła, że rewitalizacja okazała się jedyną słuszną opcją. U kresu swojego pierwszego życia kanapa stała w remontowanym pokoju, stąd jej wyjątkowo efektowny wygląd “przed”. Drugie życie stało pod wielkim znakiem zapytania, bo nigdy wcześniej niczego nie tapicerowałam. Wkroczyłyśmy w ten temat wspólnie, kanapa i ja, z wielkimi obawami. Ona nie miała już nic do stracenia, ja miałam do stracenia wiele: gdyby się nie udało, wydałabym kasę na materiały, a w efekcie i tak musielibyśmy zainwestować w nowy mebel.  Przedsięwzięcie okazało się jednak o wiele prostsze niż mogło się na początku wydawać, chociaż zdjęcie poszycia odsłoniło przede mną krainę licznych gąbek, poukładanych warstwowo. Moja wizja, że siedzisko kanapy to kawał grubej gąbki, legła w gruzach. Ostatecznie postanowiłam wymienić tylko wierzchnią warstwę gąbki, do pierwszej nieprzepuszczalnej powierzchni ukrytej w środku.  Reszta poszła gładko. Na podstawie zdjętej tkaniny, uszyłam nowe pokrowce. Moja maszyna do szycia (imię: Zofia, nazwisko: Łucznik) była na skraju wyczerpania, ale dała radę i w dalszym ciągu działa, co odczytuję jako sukces!  Najtrudniejszym przeciwnikiem okazał się klej tapicerski, którego chyba używałam w nie-do-końca-właściwy sposób, więc zużyłam go o wiele więcej niż przewidywać by można. Na dokładkę klej taki strasznie, STRASZNIE śmierdzi, więc musiałam po zabawie otworzyć wszystkie okna (szczęśliwie prace wykonywałam w pokoju z balkonem, wyremontowanym, więc pustym, i nie będącym w użyciu codziennym) i zabezpieczyć drzwi, żeby zapach nie przeniósł się do pozostałej części mieszkania.  Potem pozostało już tylko przybicie tkaniny do drewnianej ramy przy pomocy takera (taki z marketu, świetnie dał sobie radę).  Reasumując, mogę powiedzieć, że tapicerowanie kanapy to jedno z radośniejszych i bardziej satysfakcjonujących doświadczeń, które polecam każdemu, zamiast pozbywania się ulubionych mebli. To jest łatwe. Serio. SERIO! Materiał DOT (z pozdrowieniami dla sklepu punkttapicerski.pl), nowa pianka tapicerska T35 plus zapas chęci i zszywek tapicerskich i oto efekt pierwszej (z pewnością NIE ostatniej), chałupniczej renowacji mebla! Jeśli chodzi o koszty, to poświęciłam 210 zł na 9,5 metra tkaniny obiciowej oraz 6 metrów watoliny, 53 zł kosztowała gąbka cięta na wymiar, dwie butelki kleju tapicerskiego po 19 zł każda, dwie szpulki nici też około 20 zł/szt, bo kupiłam najbardziej wytrzymałe, jakie mieli w pasmanterii, no i kilka dni po kilka godzin pracy. Taker dostałam w prezencie, a zszywki kosztują grosze. Tyle!

Autor: MiędzyMeblami